Wersja audio
Znajoma wysłała mi zdjęcie ekranu służbowego laptopa: po jednej stronie otwarte okno aplikacji Zoom, na którym szczupła kobieta z zamkniętymi oczami, trzymając się za skronie, peroruje o czymś w widocznym skupieniu, po drugiej – kilka otwartych zakładek czatu i pisane caps lockiem nagłówki maili w rodzaju „PILNE!!!” oraz „GDZIE JESTEŚ?!”. „W ramach dbania o pracowników w dniu zamykania projektu firma załatwiła mi zajęcia z coachem na temat wellbeing i mindfulnessu – pisała mi z irytacją. – Zamiast zatrudnić dodatkowe osoby, zdjąć ze mnie nadmiar obowiązków i w ten sposób zadbać o mój wellbeing , zapłacą za to, żeby ktoś opowiedział mi o tym, czym jest wellbeing . Jeśli to nie jest łatanie dziury śliną, to nie wiem, co nim jest”.
Znajomy opowiadał mi z kolei o tym, jak u niego w biurze wygląda cykl przepływu informacji. Nazwał go „utrzymywaniem równowagi pomiędzy złymi a dobrymi wiadomościami”. Obniżamy pensje w związku z pandemią? Wyślemy wam care package z czekoladą i antystresową piłeczką! Konkurs na najlepszy wynik między działami? Zapraszamy na zajęcia ze świadomego oddechu! Podnosimy cele sprzedażowe? Treningi mindfulness w każdą środę o 17:00!
Traktowałam te historie jako wyraz nieodłącznego komponentu każdej pracy, czyli naszego tradycyjnego, swojskiego narzekactwa. Zwłaszcza że jako osoba usiłująca utrzymać się na freelansie z zazdrością spoglądam na niedostępne mi dobra, takie jak zdolność kredytowa czy płatny urlop w razie choroby. Z tej perspektywy kwestia zajęć z jogi i świadomego oddechu na koszt firmy wydaje się klasycznym przykładem problemów pierwszego świata. Ale zza tych opowieści, podobnie jak zza montowanych na halach Amazona – firmy wielokrotnie oskarżanej o naginanie praw pracowniczych – budek do medytacji (Mindfulness Booth oraz Zen Booths), przedziera coś większego, a przy tym symptomatycznego dla dzisiejszych czasów.
To przeświadczenie, że medytacja rozwiąże problem stresu w zespole, które zastępuje refleksję, co jest tego stresu powodem i czy można mu zaradzić u źródła. Przekonanie, że zajęcia z coachem wellbeingu (trenerem dobrego samopoczucia) złagodzą niezadowolenie z nadmiaru obowiązków, a praktyka asan pomoże wysiedzieć dodatkowe godziny za biurkiem bez bólu pleców. To wszechobecne nastawienie na leczenie objawów, a nie przyczyn, jest wyrazem współczesnej, korporacyjnej filozofii, którą można streścić słowami: „To ty masz problem, pracowniku, jeśli nie radzisz sobie z zadaniami, a nie my, pracodawcy, nawet jeśli swoje oczekiwania wzięliśmy z kosmosu. Nie zmienimy więc przyczyn twojego niezadowolenia, ale pomożemy ci je wygłuszyć, byś w efekcie lepiej i szybciej pracował”.
Joga i praktyka uważności mindfulness same w sobie nie są jednak problemem. Problem zaczyna się w momencie, w którym praktyki samorozwojowe i duchowe tego typu (najczęściej zapożyczane ze Wschodu, a potem wypaczane, by lepiej odpowiadały zachodnim …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w lipcowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (7/2021) pod tytułem Jak trwoga, to do….