Po energetycznym lecie i słonecznym początku jesieni przyszedł coroczny ponury dramat: deszcz, plucha, ciemne poranki, brak słońca. Energia spada, nastrój pozostawia wiele do życzenia, a umilacze w postaci czekolady, świeczek czy miłego serialu wieczorem niekoniecznie działają. W dodatku w końcówce roku kończymy projekty, mamy kumulację zadań do wykonania, atmosfera w pracy robi się nerwowa. Jesienne przesilenie nakłada się na nasze przemęczenie, depresja sezonowa puka do drzwi.
Co prawda psychologowie uważają, że spadek nastroju, który skutkuje spadkiem aktywności, jest po prostu adaptacyjny, bo zmusza nas do odpoczynku i regeneracji sił, ale powiedzcie to w pracy… Skoro nie możemy przezimować najbliższych dwóch miesięcy, spróbujmy wzmocnić się i nauczyć radzić z tak przewidywalnymi wyzwaniami jak jesień.
Katarzyna Kazimierowska: Mamy jesień, słońca jak na lekarstwo, przed nami ciemna i ponura zima. W tym czasie dużo mówi się o rezyliencji jako nabytej odporności organizmu, tej fizycznej i psychicznej. Jak ty ją rozumiesz?
Sabina Sadecka : Zanim zaczęłyśmy rozmowę, byłam zdeterminowana, żeby powiedzieć, że rezyliencja to jest przede wszystkim umiejętność. I tak rzeczywiście jest, ale teraz myślę sobie, że jest to zarówno umiejętność, jak i stan, który zyskujemy, ćwicząc ją. Uogólniając rezyliencja to coś, co możemy rozwijać, bo nikt się z nas nie rodzi rezylientny.