Wersja audio
Staram się nie gromadzić wokół siebie zbyt wielu przedmiotów. Nie mam też żadnej listy ulubionych książek, filmów czy albumów muzycznych, na wypadek gdybym potrzebowała natychmiastowego ukojenia lub inspiracji. Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek miałam taki kulturalny niezbędnik, który mogłabym nazwać apteczką. Choć jest kilka powieści, które darzę sentymentem – szczególnie te przeczytane w dzieciństwie, na przykład Bracia Lwie Serce Astrid Lindgren i Ania z Zielonego Wzgórza Lucy Maud Montgomery – nie wracam do nich w chwilach kryzysu. Są oczywiście momenty, kiedy bardzo potrzebuję sztuki i chłonę wszystko, co mogę, ale zwykle wolę czerpać z niej oszczędnie i zwyczajnie doświadczać codzienności.
Agata Buzek
(ur. 1976), jedna z najbardziej uznanych polskich aktorek. Zdobywczyni wyróżnienia Shooting Star 2010, nagrody indywidualnej na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz dwóch statuetek filmowych Orłów. Ostatnio można ją było oglądać w After Blue: Przekroczyć błękit Bertranda Mandica oraz w Moim wspaniałym życiu Łukasza Grzegorzka. Niebawem będzie miała premierę Iluzja w reżyserii Marty Minorowicz z jej udziałem.
Interesuje mnie też, jak różne osoby reagują na kulturę. Kilka lat temu miałam okazję oglądać wystawę w Centre Georges Pompidou w Paryżu, na której prezentowane były prace Kazimierza Malewicza. Tego dnia po raz pierwszy zobaczyłam na żywo jego Czarny kwadrat na białym tle. Stałam przed nim dobre pół godziny, potem usiadłam przy ścianie i przyglądałam się ludziom, którzy podchodzili do obrazu. Jedni wybuchali śmiechem, inni stali w zdumieniu, jeszcze kolejni mijali go bez większego namysłu, po czym wracali i zaczynali dyskutować o tym, co ten kwadrat może znaczyć, po co Malewicz w ogóle namalował coś tak banalnego. To było niesamowite, móc obserwować, co sztuka konceptualna robi z ludźmi, jak w jednej chwili potrafi wywrócić ich dotychczasowe myślenie do góry nogami. Od powrotu z Paryża obok mojego łóżka leży album poświęcony twórczości Malewicza. Oglądanie obrazów w takiej formie nie ma wprawdzie najmniejszego sensu – te niewielkie reprodukcje nawet w połowie nie oddają tego, czym są oryginały – ale dzięki temu mogę wracać myślami do momentu, w którym doświadczyłam ich wpływu na żywo.
Do dziś pamiętam też seans filmu Krzysztofa Kieślowskiego Trzy kolory. Niebieski w gliwickim kinie studyjnym Amok, na który wybraliśmy się z rodzicami, kiedy byłam jeszcze nastolatką. Po skończonej projekcji, gdy na sali zapaliły się światła, wszyscy siedzieli w bezruchu. Miało się wrażenie, że nawet niewielki gest może zakłócić tę – jakby ustaloną – zbiorową ciszę. Do samego filmu, podobnie jak do obrazów Malewicza, nie wracam zbyt często, ale już samo wspomnienie emocji, jakie czułam, będąc wśród ludzi, na których też wywarł on tak duże wrażenie, potrafi inspirować. Między innymi dlatego zdecydowałam się pójść na studia do Akademii Teatralnej w Warszawie. Marzyłam, by film lub spektakl z moim udziałem wzbudził u widzów równie silną reakcję.
Wierzę, że to, co nami potrząsa i prawdziwie wzrusza, nie ma nic wspólnego z rozsądkiem. Dlatego gdy próbuję zrozumieć postać, w którą mam się wcielić, nie gonię już za strukturą, tym, co wydaje się racjonalne. Staram się bazować na emocjach i intuicji – czerpać z tu i teraz. Jak mówił Iwan Wyrypajew, każda rola jest nauczycielem. Jednak to od nas zależy, co zostanie w nas po niej na dłużej. Postaci, które gram, kojarzę często z określonymi kolorami. Książę Myszkin z Idioty miał barwę ciepłożółtą, natomiast Nansen z High Life była dla mnie zimnoniebieska. Od kilku lat tworzę też dla nich muzyczne playlisty. Najdziwniejsza – dziś wydaje mi się ona prawie niemożliwa do słuchania – towarzyszyła mi przy pracy nad Ciemno, prawie noc. Były tam utwory Röyksopp, Die Antwoord, Portishead, Suede, ale i Marianne Faithfull oraz Bonobo. Dlatego gdy słyszę jakąś piosenkę ponownie lub dostrzegam konkretny kolor, wracają do mnie wspomnienia. Przypominam sobie nie tylko moją postać, ale i osobę, którą wówczas byłam. I staram się patrzeć na nią z czułością i zrozumieniem. Te niespodziewane momenty zawsze uświadamiają mi, ile jeszcze przede mną i jaka wciąż mogę się stać.
Rozmawiał Mateusz Roesler
rysunek Sonia Dubas