Twój dostęp nie jest aktywny. Skorzystaj z oferty i zapewnij sobie dostęp do wszystkich treści.


Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Zaloguj się lub skorzystaj z naszej oferty

Esej Kultura

Mark Rothko: wyznawca kolorów?

„Nie interesuje mnie – mówił Mark Rothko – kolor. To światło jest tym, za czym podążam”.
obraz MARK ROTHKO, Self Portrait, 1936, zdjęcie z wystawy SYLWIA ZIENTEK
POSŁUCHAJ

Kiedy w zimny poranek 25 lutego 1970 roku asystent Marka Rothki pojawia się w nowojorskiej pracowni malarza, jego oczom ukazuje się teatralna scena. Przestronne, pełne ogromnych obrazów pomieszczenie pogrążone jest w niczym niezmąconej ciszy. Ciało sześćdziesięciosześcioletniego malarza leży na podłodze w ogromnej kałuży krwi przypominającej pole koloru na jednym z kilkuset emblematycznych płócien. Jak się okaże, w jego organizmie znajduje się śmiertelna dawka leków psychotropowych, po zażyciu których przeciął  sobie tętnicę na prawym nadgarstku. Nieopodal zwłok znajduje się niedokończony obraz pokryty skąpanymi w czerwieni prostokątami.

Dostęp online
Czytaj i słuchaj bez ograniczeń. Kup

Czerwień obecna jest na wielu obrazach Rothki. Ta pierwsza, pierwotna barwa, świadcząca o istnieniu życia, pierwszy pigment, którego użyto na rysunkach w jaskini Lascaux, stanowiła podstawowy nośnik znaczeń w malarskich wypowiedziach artysty. Nabywcy płócien Rothki często nie rozumieli jej wagi. Wedle anegdoty w latach 60. pracownię malarza odwiedziła zamożna kolekcjonerka. Proponowane płótna w ciemnych barwach nie wzbudziły jej entuzjazmu. Stwierdziła, że chce czegoś czerwonego, różowego, bardziej optymistycznego. „Proszę wybaczyć, ale czerwień, żółty, pomarańczowy? Czy to nie są kolory piekła?” – zapytał Rothko.

W dniu śmierci artysty do Tate Gallery w Londynie dotarły obrazy namalowane przez niego w 1958 roku, pierwotnie przeznaczone do sali restauracyjnej w nowo powstałym wieżowcu Seagram Building w Nowym Jorku. Zdegustowany miejscem ich ekspozycji Rothko zażądał zwrotu obrazów i podarował je angielskiemu muzeum.

Nędza, zwątpienie i depresja

Zanim został Markiem Rothką, był Marcusem Rothkowitzem. Urodził się 25 września 1903 roku w Dwińsku (Daugavpils, obecnie Dyneburg) w ówczesnym Cesarstwie Rosyjskim, dziś na Łotwie. Był ostatnim z czworga dzieci żydowskiego aptekarza Jakowa Rothkowitza i jego żony Anne (Kate) Goldin, jako jedyny z rodzeństwa uczył się w chederze.

W obawie przed pogromami rodzina postanowiła wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, gdzie brat Jakowa Rothkowitza mieszkał już od pewnego czasu, rozwinął nawet dobrze prosperujący interes tekstylny. Kiedy jako dziesięciolatek Markus przypłynął z matką i siostrą statkiem do wybrzeża Ameryki, doświadczył pierwszego upokorzenia: zmuszony był nosić zawieszoną na szyi tabliczkę z napisem I don’t speak English . Nierozumiejący otaczającej go rzeczywistości chłopiec przez kilkanaście dni podróżował pociągiem do Portland, gdzie czekał na niego nowy, bardzo odmienny od europejskiego Dwińska świat. (Zdarzenie to tak mocno zapadnie w pamięć przyszłego artysty, że już jako dojrzały mężczyzna będzie często opowiadał o nim swoim dzieciom.

W Stanach Zjednoczonych nigdy do końca nie poczuje się u siebie. Europa pozostanie w jego ocenie kolebką kultury, światem należącym do intelektualistów, opartym na zasadach moralnych, podczas gdy Ameryka będzie miejscem, którym rządzi pieniądz). Zasadniczy problem na drodze do asymilacji stanowił antysemityzm. Zanim nowa ojczyzna uzna go za jednego z najważniejszych amerykańskich artystów, Rothko doświadczy rozlicznych przejawów wrogości i niesprawiedliwości wobec Żydów, a także upokorzeń, nędzy, głodu, zwątpienia i depresji.

Przeczytaj …

Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.

W „Piśmie” bierzemy odpowiedzialność za słowo.

Każdy tekst przed publikacją przechodzi wielostopniowy proces redakcji i fact-checkingu. To wymaga czasu i pracy całego zespołu. Dołącz do społeczności „Pisma”. Zamów dostęp online. Istniejemy dzięki osobom takim jak Ty.

Wystawa prac Marka Rothki w Fondation Louis Vuitton w Paryżu potrwa do 2 kwietnia 2024 roku.

Tekst ukazał się w lutowym numerze miesięcznika (02/2024) pod tytułem Obecności.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

Newsletter

Pismo na bieżąco

Nie przegap najnowszego numeru Pisma i dodatkowych treści, jakie co miesiąc publikujemy online. Zapisz się na newsletter. Poinformujemy Cię o najnowszym numerze, podcastach i dodatkowych treściach w serwisie.

* pola obowiązkowe

SUBMIT

SPRAWDŹ SWOJĄ SKRZYNKĘ E-MAIL I POTWIERDŹ ZAPIS NA NEWSLETTER.

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OTRZYMASZ NAJNOWSZE WYDANIE NASZEGO NEWSLETTERA.

Twoja rezygnacja z newslettera została zapisana.

WYŁĄCZNIE DLA OSÓB Z AKTYWNYM DOSTĘPEM ONLINE.

Zaloguj

ABY SIĘ ZAPISAĆ MUSISZ MIEĆ WYKUPIONY DOSTĘP ONLINE.

Sprawdź ofertę

DZIĘKUJEMY! WKRÓTCE OSOBA OTRZYMA DOSTĘP DO MATERIAŁU PISMA.

-

-

-

  • -
ZAPISZ
USTAW PRĘDKOŚĆ ODTWARZANIA
0,75X
1,00X
1,25X
1,50X
00:00
50:00