Wersja audio
Nie raz i nie dwa zastanawiałem się, jak goście z zagranicy, którym przyszło zmierzyć się z pięknem naszych miast i wsi, oceniają nas, patrząc na Polskę z okien samochodu czy choćby wagonu restauracyjnego PKP. Czy urzekło ich charakterystyczne dla przedmieść większych miast radosne zróżnicowanie form architektonicznych wymieszanych z reklamą wielkoformatową albo tryumf sidingu i kupionych za bezcen w Rajchu okien z PVC wstawianych w poniemieckich budynkach? Czy patrząc na gmach ZUS-u przy ulicy Powstańców Śląskich w Prudniku, zadumali się nad naszą polityką społeczną, czy dali się zaczarować naszym mediom publicznym, podziwiając warszawską siedzibę TVP?
W pamięci mam kolejne powroty z wakacji w krajach nadbałtyckich, kiedy to znakiem, że wjeżdżam do ojczyzny, było nagłe i bolesne pojawienie się billboardów oraz domostw dowolnej wielkości, koloru i kształtu (ach, te pistacje i róże tynków akrylowych na styropianie!). Albo wypad na plażę w niemieckim Heringsdorfie, raptem pół godziny jazdy od centrum wciąż dość niestety zapuszczonego Szczecina, i smutną konkluzję, że wiklinowe kosze, nowiutkie molo i dyskretny spokój plażowiczów bliższe są mojemu sercu od lasu tyczek i ad hoc zbudowanych tekstylnych barier na plaży w Międzyzdrojach.
Jeżeli uznamy, że architektura i urbanistyka albo – szerzej rzecz ujmując – ład przestrzenny są jakąś formą materialnej ekspresji narodu, to jakim narodem jesteśmy my, mieszkańcy ponadtysiącletniej Rzeczpospolitej? Jeżeli uznać, że architektura to lustro, w którym my, Polacy, się przeglądamy, to jaką twarz – albo gębę – możemy w nim zobaczyć?
Najwyraźniej podobne pytanie, tyle że dotyczące ostatnich stu lat, zadaje sobie Bolesław Stelmach – świetny architekt, pomysłodawca serii pięciu wystaw o znaczącym wspólnym tytule „Tożsamość”, zorganizowanej przez Narodowy Instytut Architektury i Urbanistyki (którego Stelmach jest również inspiratorem i dyrektorem). Wystawy były kolejno otwierane we wrześniu i październiku w Krakowie, Warszawie, Lublinie, Poznaniu i Katowicach.
Na warszawski wernisaż drugiej wystawy, zatytułowanej „Władza” (w końcu stolica to stolica!), poszedłem bogatszy o rozmowę …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Esej ukazał się w grudniowym numerze miesięcznika "Pismo. Magazyn opinii" (12/2019) pod tytułem Lusterczko, powiedz przecie...