Nareszcie mówimy o zdrowiu psychicznym
W jednym z naszych tekstów Julia Święch, kampanierka społeczna, ekspertka ds. pokolenia Z mówiła: „Zdrowie psychiczne wreszcie przestało być tematem tabu.
Żarty z terapii, krążące wśród starszych pokoleń, są dla mnie i moich rówieśników zupełnie niezrozumiałe. Wśród moich przyjaciół i znajomych to, że ktoś korzysta ze wsparcia psychologicznego, jest całkiem normalne.
Empatia i wrażliwość na zdrowie psychiczne są bardzo obecne w młodej popkulturze. Słyszymy o tym w piosenkach, opowieści o depresji widzimy w filmach i serialach, dzięki czemu łatwiej nam nie odczuwać wstydu z powodu doświadczania kryzysu. Ale dopiero teraz pojawia się więcej rzetelnej edukacji i to jest bardzo potrzebne (…). I tu można działać w różny sposób – organizując warsztaty, jak to robią moi rodzice, ale też edukując na TikToku, Instagramie czy w innego rodzaju formatach, wykorzystując media społecznościowe i nie tylko. Ta różnorodność jest potrzebna”.
Szukanie satysfakcji poza pracą
Bartek Sabela, reporter, autor tekstów o uchodźcach i uchodźczyniach, katastrofie klimatycznej, cierpieniu zwierząt
Dobrostan to dla mnie równowaga między podstawowymi potrzebami – relacji, kompetencji i autonomii. Trudna sztuka w dzisiejszym świecie, gdzie ciągle musimy udowadniać, że jesteśmy najlepsi, najszczęśliwsi i mamy najciekawsze życie. Kiedy większość z nas, w tym również i ja, żyje w nienaturalnym, patologicznym środowisku z betonu, asfaltu i permanentnego hałasu.
Dobrostan osiągam od dwudziestu pięciu lat w ten sam sposób – uciekając z miasta w stronę natury. W moim przypadku ta ucieczka (a raczej powrót) ma określony charakter – wspinam się. To najważniejsze, co w życiu robię, niczemu nie poświęciłem tyle wysiłku, tyle czasu i tyle pieniędzy co wspinaniu. Nawet napisana książka czy dobry reportaż nie daje mi tyle emocji i satysfakcji co wspinanie. Ono mnie wpierw uformowało, a potem uchroniło przed kuszącym blaskiem miejskiej kariery. To w skałach, w górach zaspokajam te trzy podstawowe potrzeby bardziej niż gdziekolwiek indziej. Zwłaszcza od kiedy coraz częściej towarzyszy mi mój mały synek i żona.
Z gór wróciłem dwa dni temu. Nadal czuję pod palcami fakturę piaskowcowych skał Doliny Łaby, przed oczami mam ferię jesiennych barw bukowych lasów, w głowie wciąż echa euforii po zrobionych drogach.
Więcej tekstów tego autora przeczytasz lub wysłuchasz na: magazynpismo.pl/bartek-sabela
Codzienne rutyny
Maria Górecka, twórczyni internetowa
Jako mama czwórki dzieci bardzo często bywam przebodźcowana, dlatego bardzo ważne jest dla mnie dbanie o siebie i swoje emocje. Staram się codziennie znaleźć chociaż 5 minut dla siebie, kiedy nie zajmuje swojej głowy dziećmi, pracą czy obowiązkami. To może być chociażby poranna kawa wypita w samotności. Staram się też codziennie czytać chociaż 15–20 minut, bo to mnie zawsze relaksuje!
No i zazwyczaj kilka razy w roku udaje mi się wyrwać na weekend w góry z przyjaciółmi, ale bez dzieci. W górach najszybciej odzyskuję równowagę i najlepiej widzę prawdziwą skalę problemów, które na co dzień wydają się być nie do przeskoczenia!
Natura i cisza
Marta Szadowiak, dyrektorka Nadbałtyckiego Centrum Kultury
Pracuję w sektorze kultury, do tego jestem kulturoholiczką, uczestniczącą w wielu wydarzeniach artystycznych, i jeszcze aktywnie korzystam z nowych technologii. Kluczowe w próbie dbania o dobrostan psychofizyczny jest dla mnie odcięcie się od bodźców zewnętrznych. Nie tylko wyciszyłam wszystkie dźwięki smartfona, wyłączyłam wszystkie powiadomienia, nastawiłam w aplikacjach licznik czasu pokazujący, jaką część godziny spędzam przed ekranem. Staram się robić przerwy w ciągu dnia pracy, aby odejść od komputera i przejść się na spacer czy popatrzeć na zieleń za oknem.
Życie w Trójmieście sprzyja licznym kontaktom z naturą – sama przepisałam sobie na receptę spacer po plaży, a morsowanie i saunę traktuję jako cotygodniowy zastrzyk lekarstwa, nie tylko na ciało, ale przede wszystkim na stan ducha. Do tego słuchanie śpiewów ptaków czy szumu drzew, chodzenie boso po ściółce leśnej na naszej rodzinnej działce na Kaszubach są dla mnie najlepszym rodzajem naturoterapii. Tam regularnie ładuję baterie, odcinam się od świata zewnętrznego i skupiam na wewnętrznym. Badacze trendów wieszczą już bowiem, że cisza i czas to będą waluty przyszłości.
Wolność i małe przyjemności
Małgorzata Szumska, podróżniczka, autorka książek
Dobrostan to ten moment, kiedy po wyjściu poza granice wygody, spotykam się sama ze sobą. To te momenty, w których czuję, że całe moje życie jest w moich rękach, że jestem wolna i sama mogę podejmować decyzje.
Najczęściej czuję to w podróży, gdy rano ugotuję wodę na ognisku i mogę napić się herbaty, zwijam namiot i ruszam przed siebie, decydując według własnego serca, gdzie chcę zmierzać, jak długo i co będzie celem. Albo ten moment, gdy otwieram laptop, by pisać kolejną książkę w bibliotece Jeffersona w Nowym Jorku, otoczona najznakomitszymi powieściami wszechczasów, i nie myślę o tym, że coś powinnam.
To też te chwile, gdy przed pracą wskakuję do kajaku, żeby spłynąć Nysą Kłodzką, i potem, zanim jeszcze otworzymy biuro, ja czuję, że już przeżyłam przygodę. I spotkanie z naturą. Bycie w zgodzie z naturą, w ciszy, słuchając jej głosu i dostrajając się do tej melodii, to jest dobrostan. Obiad z rodziną. Przytulenie się do mamy i taty. Spacer z bratem i siostrą. Pocałunek ukochanego. Wszystko, co sprawia, że jestem sobą, czuję się kochana. I wolna.
Podróże, które izolują od prozy życia
Piotr Gnyp, od 30 lat związany z branżą gier – od RPG po gry wideo; były dziennikarz, obecnie pracuje w marketingu i PR
Dobrostan to otworzyć głowę, oderwać się od problemów, osiągnąć stan mentalnej, znośnej beztroski i dokonać restartu systemów. W tym pomagają mi podróże. Zwykle te dłuższe i te do krajów spoza naszego kręgu kulturowego.
Azja Centralna, Południowo-Wschodnia, Afryka, Indie czy Bliski Wschód to miejsca, w których widzimy, że można żyć inaczej, że świat jest różnorodny, że nie wszyscy myślą i postrzegają tak samo.
Daje to niesamowitego kopa, pozwala nabrać perspektywy, a odmienne strefy czasowe dość skutecznie izolują od pozostawionej za sobą prozy życia. Fajnie, kiedy udaje się ten stan utrzymać na dłużej niż dwa tygodnie, bo wtedy można żyć tą podróżą naprawdę, nie odliczając dni do jej końca.
Zatrzymać się
Marta Cieśla, psycholożka
Dążenie do dobrostanu dla mnie to przede wszystkim robienie tego, co w życiu naprawdę ważne. Na pierwszym miejscu stawiam bycie dobrą mamą – to oznacza, nie tylko spędzanie czasu z dziećmi, ale także zrozumienie i dzielenie ich radości oraz wyzwań, uważność na ich potrzeby. Drugie miejsce to praca i projekty, które mają realny wpływ na życie innych, pomagając im we wprowadzaniu pozytywnych zmian. Te dwa elementy są moją siłą napędową.
Jednak równie istotne są dla mnie chwile wytchnienia, takie hamulce, dzięki którym mogę zwolnić. To przede wszystkim podróże z mężem, spotkania i długie rozmowy z przyjaciółmi, ale także czas tylko dla siebie – przy książce, z myślami. I wreszcie trzecia rzecz, na którą nie zawsze mam chęć, ale wiem, że stanowi fundament dla tych pozostałych – aktywność fizyczna. Jazda na rowerze, zamiast samochodem, i siłownia, a także starania, by sensownie się odżywiać, to moje wyzwania, które wspierają poczucie dobrostanu.
„Pismo” podpowiada
Najnowsze wydanie specjalne „Pisma. Magazynu Opinii” poświęciliśmy tematowi dobrostanu. Zuzanna Kowalczyk rozmawia z Darią Abramowicz, psycholożką sportu, współpracującą z Igą Świątek. Daria podkreśla tam, że:
„Nie da się zostać mistrzem w jakiejkolwiek dyscyplinie, tyrając ślepo szesnaście godzin na dobę,, a przez pozostałych osiem godzin myśląc o tym, co będziemy robić przez następne szesnaście. I nie dbając o siebie w innych dziedzinach życia. Nie uda się też żyć dobrze, nie uznając, że czasem bywa niewygodnie, a osiąganie celów wymaga poświęcenia i wysiłku. Dyskomfort nie oznacza, że miejsce, w którym się znajdujemy, jest bezwzględnie złe.
(…)
Rys. Paweł Smardzewski
Dyskomfort, który niosą ze sobą nasza pasja i chęć osiągnięcia celów – sportowych, biznesowych czy edukacyjnych – jest wbrew pozorom czymś, co można, a nawet należy pogodzić z troską o dobrostan i zachowanie zdrowia. W tym sensie dobrostan staje się narzędziem do osiągania naszych celów. Zawsze jednak bardzo zachęcam, żeby nie był on tylko narzędziem, ale również równoległym celem. Zwłaszcza że kariera sportowa, czy jakakolwiek inna, ale jednak sportowa w szczególności, niezależnie od tego, jak długa, piękna i obfitująca w sukcesy, jest tylko wycinkiem życia”.
Jak chcieć mniej?
Polecamy również powrót do eseju Arthura C. Brooksa, który pisze o tym, jak pokonać klątwę wiecznego niezadowolenia. Według autora najlepszym rozwiązaniem na osiągnięcie życiowej satysfakcji jest „po prostu” ograniczenie oczekiwań. Jak to zrobić – jak chcieć mniej? Brooks ma dla nas trzy rady: z księcia stań się mędrcem, przygotuj listę celów życiowych à rebours, spełnienia szukaj w drobiazgach.
Lepsze samopoczucie
Karolina Lewestam w eseju Szczęście i spełnienie: jak je znaleźć i utrzymać? pisze natomiast: „jedno, co nam się może udać, to nie arystotelejska eudajmonia, nie szczęście, ale lepsze samopoczucie, mniej płakania w poduszkę, trochę mniej wypalenia, ciut mniej stresu. Aby to osiągnąć, z całego serca polecam więcej snu, rozmawianie z ludźmi w metrze, wieczorną litanię wdzięczności, czas wolny i ćwiczenia. Będzie nam po prostu lepiej. Kto nie wierzy, niech zapyta Kubusia Puchatka”.
Bliskość
Co zrobić, żeby było dobrze w relacjach z najbliższymi? O tym mówią Basia i Jan Kopaczyńscy, bohaterowie fotoreportażu Marty Rybickiej Bliskość: „Pierwsza zasada – nie pamiętać drobnych przykrości czy utarczek. One zawsze są i będą. Ludzie, gdy się kłócą, nie potrafią wykrzesać z siebie mocy, by odpuścić. Ja tozałatwiam tak: uśmiechnę się, wezmę za rękę, przytulę się. Opiekowanie się w czasie choroby, dbanie, pilnowanie, czuwanie, to są rzeczy niby proste – co to za filozofia czuwać przy chorym mężu czy przy chorej żonie. A to jest bardzo ważne, to spaja”.
Rzeczy zbędne
A na koniec mamy dla Was podejście do życia, którym kieruje się człowiek konstytucyjnie pogodny, czyli profesor Jacek Hołówka. W rozmowie z „Pismem” mówi: „Nie przytłaczam innych moimi kłopotami, chyba że pytają wprost. Nie opowiadam za dużo o swoich problemach i nie przekazuję lęków egzystencjalnych, tylko staram się wciągać znajomych i przyjaciół w rzeczy zbyteczne. To w ogóle bardzo ważny i pożyteczny wątek w moim życiu. A jakie rzeczy zbyteczne polecam najbardziej? Literaturę! I na pewno operę, chociaż już nie sobie, ze względu na słuch. Pięć razy Mozart i dziesięć razy Verdi”.
A jeśli szukacie lżejszych „rzeczy zbędnych”: filmów, seriali, książek i muzyki, sięgnijcie po propozycje zebrane w naszym zeszłorocznym zestawieniu pod hasłem guilty pleasures.