Wersja audio
Bardzo przepraszam, ale wolałabym już bardziej nie otwierać – powiedziała przez szparę w drzwiach. Jej głos był przytłumiony, twarz miała przesłoniętą szczelnie założoną maseczką – bo wie pan, nie wiadomo. Mam nadzieję, że pan rozumie.
Rozumiałem doskonale. Skinąłem głową, zrobiłem krok w tył, żeby jej nie stresować, i powiedziałem:
– Oczywiście. Chciałem tylko zapytać, czy nie zrobić pani zakupów. Akurat idę.
Zachichotała. Spojrzała w głąb mieszkania i po chwili namysłu stwierdziła:
– Może jogurt? Taki z brzoskwiniami.
– Jasna sprawa – powiedziałem, trzymając fason. – Jogurt. A może coś jeszcze? Jakiś chleb, masło, ser, coś na obiad. Na pewno tylko ten jogurt?
– Bo ja, proszę pana, już wszystko mam – powiedziała przepraszającym tonem. – Pan jest trzecim sąsiadem, który mi dziś zaoferował zrobienie tych zakupów. Tym dwóm poprzednim panom zapomniałam powiedzieć o jogurcie. Więc gdyby pan szedł i znalazł ten z brzoskwiniami…
Był koniec marca 2020 roku, pandemia Covid-19 dopiero nabierała tempa. Świat się zatrzymał, zamknął w domach i wyczekiwał. Tamtej wiosny z tym zatrzymaniem i zamknięciem wiele i wielu z nas wiązało ogromne nadzieje. Że już nie wrócimy do tego, co było, że to wielki reset i teraz zrozumiemy, że można inaczej. I że delfiny, które pojawiły się w kanałach Wenecji, zwiastują jakiś nowy świat (jeszcze nie wiedzieliśmy, że są fake newsem ). Ale właśnie wtedy, w pierwszych tygodniach pandemii, zaczęliśmy się też rozglądać dookoła siebie. I nagle zobaczyliśmy przestrzeń, w której żyjemy.
– Nie tyle zobaczyliśmy, co wreszcie poczuliśmy – powiedziała mi dwa lata później Joanna Jurga, projektantka i badaczka zajmująca się poczuciem bezpieczeństwa. – Wcześniej to było niemożliwe, bo nas ciągle w domu nie było. A jak byliśmy, to nie wszyscy naraz. Dzieci w szkole, ktoś w delegacji, ktoś w pracy, kolacja wieczorem, kino, teatr, siłownia. I nagle wszyscy znaleźli się jednocześnie w tych przestrzeniach.
W swoich mieszkaniach, domach, kamienicach, szeregowcach i blokach. W kwartałach, osiedlach, dzielnicach i miastach.
Gdy tamtego marcowego dnia szedłem do lokalnego sklepu po jogurt z brzoskwiniami dla sąsiadki z dołu, nie myślałem jeszcze w ten sposób. Docierało to do mnie stopniowo. Że w pobliżu był ten sklep. Że był otwarty. Że mogłem pójść do niego pieszo. Przez park. Że nigdy, przez całą pandemię, niczego w nim nie brakowało. Że nigdy nie było też w nim kolejek. Ale też to, że byłem trzecim, który zapukał do drzwi sąsiadki w podeszłym wieku z propozycją zrobienia zakupów. I że tych dwóch pozostałych znam, choć tylko jednego lubię. …
Aby przeczytać ten artykuł do końca, zaloguj się lub skorzystaj z oferty.
Dostęp do tego materiału mógłby kosztować 8,99 zł. My jednak w tej cenie dajemy Ci miesięczną subskrypcję wszystkich naszych treści. Czytaj i słuchaj do woli. Zostaniesz z nami na dłużej?
Tekst ukazał się w listopadowym numerze miesięcznika „Pismo. Magazyn Opinii” (11/2023) pod tytułem Znośna gęstość bytu.
Studium jest częścią cyklu Architektura 2.0.Mecenasem cyklu Architektura 2.0 jest mLeasing.
Więcej na ten temat możesz posłuchać 12 listopada o godz. 17:00 na antenie Chillizet.
Warszawa 101,5 FM, Katowice 93,6 FM, Kraków 93,7 FM, Hel 107,8 FM oraz na www.chillizet.pl