Wersja audio
Mówią o nim: klejnot zachodniego wybrzeża. Miasto-obietnica. Codziennie na nowo wyłaniające się z mgły, jakby z oparów snu śnionego przez przybywających tu od pokoleń pionierów, marzycieli, buntowników. Tylko przebudzenie bywa niezwykle brutalne.
Jeśli przyjechać tu wieczorem, człowiek nacieszy uszy gwarem ulic, zachłyśnie się aksamitnym powietrzem znad oceanu i pójdzie spać z głową pełną turystyczno-popkulturowych klisz o kolorowych tramwajach, stromych uliczkach, tęczowych flagach i tłustych fokach wylegujących się na portowym nabrzeżu. A rano wyjdzie na ulicę i pierwszą rzeczą, jaką zobaczy, będzie legowisko bezdomnego. Albo kilku. Koc, karton, śpiwór, stare gazety, szmaty, pomięty kubek z fast foodu, resztki jedzenia, śmieci, czasem strzykawki. Czuć zapach moczu. Idąc nieuważnie, można wdepnąć w ludzkie odchody.
W samym turystyczno-handlowym centrum San Francisco, gdzie działa większość hoteli, teatrów i sklepów, paradoksalnie o ten dysonans poznawczy najłatwiej. Między reprezentacyjnymi miejscami, jak Union Square i Civic Center leży dzielnica Tenderloin.
To trzewia miasta – tu kupuje się narkotyki i seks, a po zmroku nie zagląda bez palącej potrzeby, tu ostały się niskoczynszowe mieszkania dla przegranych w amerykańskim wyścigu do sukcesu, tu śpiący na ulicach czują się jak u siebie, tu mieszczą się siedziby organizacji charytatywnych. Ale nie chodzi tylko o Tenderloin. Chorych, odurzonych, mówiących do siebie, obdartych i cuchnących ludzi w San Francisco liczy się nie na palcach jednej ręki, a w tysiącach. Nie szuka się ich w melinach ani opuszczonych ruderach, ale spotyka wszędzie: na stacji metra, w parku i bibliotece.
Na ruchliwej, handlowej Market Street, nieopodal siedzib Ubera i Twittera, pomiędzy butikiem Michaela Korsa i Starbucksem, gdzie siedzą w stuporze, oparci o fasady budynków albo snują się pomiędzy pochłoniętymi sobą i beztroską konsumpcją mieszkańcami i turystami.
Na reprezentacyjnym placu przed ratuszem miejskim, na którym w ostatnim półwieczu odbyły się niezliczone demonstracje w obronie „społecznej sprawiedliwości”, „polityki progresywnej” i „liberalnych wartości”, a który dziś nasuwa skojarzenie z planem zdjęciowym serialu The Walking Dead .
Kawałek dalej na środku chodnika leży mężczyzna. Przewraca się z boku na bok, wymachując przy tym wytatuowanymi …