Dzieci czują się oszukane – gdzie, jak, kiedy w gałę haratać z Messim, Ronaldo i Mbappé, skoro za oknem mróz?
Fani wydają się zagubieni – czy mogą się rozsiąść przez ekranami, czy powinni czuć wyrzuty sumienia?
Aktywiści i bojownicy są szczęśliwi – skończył się żenujący zdaniem wielu COP27, ale rozpoczął nowy festiwal obłudy.
Patrioci drżą – obyśmy nie podtrzymali tradycji, że otwarcie, że o wszystko, a potem o honor tylko, bo ileż razy można?
Bukmacherzy trzymają kciuki – by żadne czarne konie (nie daj boże łabędzie) się nie objawiły.
Gwiazdy rozglądają się skonfundowane – show skradł im włoski Szwajcar, kiedyś ponoć piegowaty (kwestia rozdzielczości ekranu), rudy (to wymaga trochę wyobraźni) i dyskryminowany (jeszcze więcej wyobraźni).
Geje i migranci z kolei oddychają z ulgą – wreszcie wiedzą, co robić, rycerz na białym koniu poradził, by dążyli do nawiązywania przyjaźni i znajomości, a nie zaczynali wszystkich oskarżać, walczyć, obrażać.
Władcy Kataru również zostali pokrzepieni – jeszcze 18,5 tysiąca imigrantów może umrzeć, zanim dobiją do Europy.
Europejczycy podwijają rękawy – trzy tysiące lat do odrobienia, nie ma na co czekać.
A my wszyscy musimy sobie zadać to pytanie, cytując (niegdyś) rudowłosego klasyka ze Szwajcarii: „Dokąd zmierzamy, ludzie? Dokąd zmierzamy jako świat?”.
Mundiale zawsze budziły emocje, ale ten jest niestety wyjątkowy. Żeby choć trochę uspokoić rozedrgane serca, oczyścić umysły, zebrać siły (trzy tysiące lat, sporo roboty przed nami), w „Piśmie” przygotowaliśmy specjalną półkę do czytania i słuchania. A na niej czeka na Was opowieść Stefana Szczepłka o współczesnej historii Polski, której serce bije w rytmie mundialowym. Oraz instrukcje obsługi przeciwników naszej reprezentacji, czyli najpierw o Meksyku, potem o Arabii Saudyjskiej i na deser o Argentynie.
Optymistów zapewniam, że jeżeli będziemy musieli dokładać materiały aż do 18 grudnia, półka udźwignie ten ciężar.
Piotr Nesterowicz
Twórca i wydawca „Pisma”