Adam miał osiem lat, gdy został przesłuchany przez policję antyterrorystyczną. Nie trafił na komisariat, nie zatrzymano go na granicy. Adama przesłuchiwano w szkole podstawowej. Zaraz po przerwie obiadowej nauczycielka zaprowadziła go do klasy, gdzie czekało na niego troje dorosłych, których widział pierwszy raz w życiu: dwóch funkcjonariuszy policji antyterrorystycznej i pracownica socjalna. Wychowawczyni zostawiła go tam z nimi zupełnie samego. Pytali, czy lubi szkołę i w co się bawi w domu. Czy bawi się ze swoim ojcem? Jakich krewnych odwiedzają? Czy się modli? Chodzi do meczetu? Co czyta w meczecie? Policjanci zapytali Adama, czy potrafi wyrecytować jakieś fragmenty Koranu po arabsku, a potem usiłowali się dowiedzieć, czy zna znaczenie słów. Wychodzi na to, że próbowali wdać się w teologiczną dysputę z ośmiolatkiem.
Masz przed sobą otwarty tekst, który udostępniamy w ramach promocji „Pisma”. Odkryj pozostałe treści z magazynu, także w wersji audio. Wykup prenumeratę lub dostęp online.
Kiedy mama przyszła odebrać Adama ze szkoły, nauczycielka oświadczyła, że chłopiec jest w trakcie przesłuchania i że ona również będzie musiała porozmawiać z policją. Dlaczego nikt jej nie poinformował? Czy z Adamem wszystko w porządku? Funkcjonariusze ani nie przywitali się z mamą Adama, ani się nie przedstawili. Zamiast tego zapytali, dlaczego, według niej, 7 lipca doszło do ataku na London Bridge. „Może miało to związek z sytuacją na Bliskim Wschodzie?” – zasugerowała. „Nie, to wszystko przez Koran” – usłyszała w odpowiedzi.
Niedługo po tym, jak Adam i jego mama wreszcie dotarli do domu, zjawiła się tam policja. Adam schował się ze strachu za swoim dziadkiem, kiedy funkcjonariusze przesłuchiwali jego tatę, uporczywie dopytując, czy „chce, żeby Wielka Brytania stała się krajem muzułmańskim”. Po ich wyjściu Adam przez tydzień nie zdradził rodzicom szczegółów swojego przesłuchania. Jakie myśli kołatały się w jego ośmioletniej głowie? Czy sądził, że znalazł się w tarapatach? Że zrobił coś niewłaściwego w szkole? Że może nauczycielka go nie lubi?
Kilka tygodni później pracownica socjalna bez zapowiedzi zjawiła się w domu Adama, by poinformować rodzinę, że był przesłuchiwany w ramach programu Prevent [Zapobiegać] ze względu na „obawy o radykalizację”, ale że sprawa została zamknięta. Nie przeprosiła ani nie rozwinęła tematu. Czym były spowodowane te obawy o radykalizację? Kto je zgłosił i na jakiej podstawie? Dlaczego dochodzenie umorzono? Czy skierowanie na przesłuchanie może mieć negatywny wpływ na edukację Adama w przyszłości? Co policja zrobi z uzyskanymi informacjami? Gdzie te dane są przechowywane?
W 2018 roku młody, ciężko chory muzułmanin został zgłoszony do programu przez swojego fizjoterapeutę, bo oglądał „islamskie filmiki”. Jego lekarz prowadzący powiedział policji: „Ten chłopak nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach i trzeba go karmić, a wy mnie pytacie, czy stanowi zagrożenie?”.
Podobne pytania pozostają bez odpowiedzi nie tylko w przypadku Adama, lecz także tysięcy innych dzieci zgłaszanych od 2015 roku do Prevent przez nauczycieli i nauczycielki, lekarzy i lekarki oraz osób zatrudnionych w sektorze publicznym. Tylko w 2019 i 2020 roku 54 procent skierowań do Prevent dotyczyło osób poniżej dwudziestego roku życia, a w latach 2015–2018 zgłoszono do niego pięćset trzydzieścioro dwoje dzieci poniżej szóstego roku życia. Podstawy do kierowania dzieci do programu mogą wydać się groteskowe. W 2021 roku został do niego odesłany czterolatek za rozmowę o popularnej wśród dzieci grze wideo „Fortnite” – powiedział, że „w swojej szopie ma karabiny i bomby”. A kiedy jedenastolatek oświadczył w klasie, że ma nadzieję, że dzięki podarowanej przez niego jałmużnie uciśnieni zyskają „ukojenie”, jego nauczycielka zaalarmowała służby Prevent, bo wydawało jej się, że powiedział „uzbrojenie”. W 2018 roku młody, ciężko chory muzułmanin został zgłoszony do programu przez swojego fizjoterapeutę, bo oglądał „islamskie filmiki”. Jego lekarz prowadzący powiedział policji: „Ten chłopak nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach i trzeba go karmić, a wy mnie pytacie, czy stanowi zagrożenie?”.
Takich przykładów jest mnóstwo, przez co program Prevent jest otwarcie krytykowany przez obrońców i obrończynie praw człowieka oraz środowiska akademickie na całym świecie. Warto tu zaznaczyć, że niesprawiedliwość programu nie polega po prostu na krzywdzącym, opartym na stereotypach traktowaniu muzułmanów i muzułmanek. Nie chodzi też o jego porażkę w kwestii zapobiegania działaniom tych, którzy „w zasadzie” już zostali „zradykalizowani”. Osadzanie krytyki wobec Prevent w takich właśnie ramach daje rządowi przyzwolenie na rozszerzenie nadzoru pod pretekstem reformy programu. Przykładowo – by odwrócić uwagę od oskarżeń o islamofobię – słyszymy dziś, że dzięki Prevent zwalcza się także całe mnóstwo innych ekstremizmów. Ale jak wykażę, wprowadzane zmiany raczej poszerzają, aniżeli ograniczają zakres i zasadność dozoru w ramach programu. A to przysłania rzeczywisty problem: jego założenia.
Udaremnianie przemocy
Rząd wprowadził Prevent w 2003 roku jako element „Strategii przeciwdziałania terroryzmowi”. Celem programu było prognozowanie, kto ma zadatki na przyszłego terrorystę, i interwencję, zanim się nim stanie. Jednak już sam pomysł, że przemoc można przewidzieć, jest pozbawiony podstaw, a kiedy przewidywaną formą przemocy jest terroryzm, oczywiste staje się, kto będzie na celowniku: od wczesnych stadiów projektu fundusze przeznaczone na Prevent kierowano do dzielnic z najwyższym odsetkiem muzułmanów i muzułmanek.
Choć początkowo chodziło o nadzór nad osobami ze społeczności narażonych na radykalizację i grupami młodzieży, w 2011 roku koalicja rządowa rozszerzyła zakres Prevent, wyrażając nadzieję, że dzięki temu „wyeliminuje przestrzenie bezprawia”. Następnie, w 2015 roku, Ustawa o przeciwdziałaniu terroryzmowi i bezpieczeństwie uczyniła z Prevent wiążące prawo. Od tego czasu około pięciuset tysięcy pracownic i pracowników sektora publicznego zobligowanych jest do uczestniczenia w nadzorze i monitorowaniu na rzecz bezpieczeństwa narodowego. Tak więc obecnie nauczyciele i nauczycielki, lekarze i lekarki, bibliotekarze i bibliotekarki oraz doradcy i doradczynie muszą bacznie obserwować uczniów i uczennice, pacjentów i pacjentki oraz siebie nawzajem pod kątem sygnałów, że ktoś może użyć przemocy w przyszłości, czyli „oznak radykalizacji”.
Owe „sygnały” czy „oznaki” pochodzą z raportu zatytułowanego Przewodnik po Ekstremalnym Ryzyku 22+ (Extreme Risk Guidance 22+; ERG22+). Jest to opis jednorazowego badania przeprowadzonego na niewielkiej grupie osób odbywających karę więzienia za przestępstwa o charakterze terrorystycznym. Badanie to zostało utajnione przez rząd, więc nikt nie ma do niego dostępu, nigdy nie zostało ono też zweryfikowane lub zrecenzowane przez specjalistów i specjalistki ani też poddane publicznej analizie. Setki akademików i akademiczek potępiły rząd za uczynienie z tajnego badania podstawy dla polityki publicznej – to wyjątkowo niedemokratyczne jak na rząd, który tak stanowczo twierdzi, że demokracja jest jedną z jego fundamentalnych wartości.
Przeczytaj też: Anatomia rasizmu wobec mniejszości azjatyckich
Co jednak ważniejsze, „oznaki” zdefiniowane w raporcie ERG22+ obejmują najzwyklejsze zachowania. Na jakimś etapie przejawia je każdy, kto czyta te słowa. Spróbujmy: „poszukiwanie odpowiedzi na pytania o tożsamość, wiarę czy przynależność”, „nieumiejętność lub niechęć do dyskusji na temat przekonań”, „rozluźnienie stosunków z dotychczasową grupą znajomych i zaangażowanie w nową”, „ogólne zmiany nastroju”, „skrytość, zwłaszcza w kontekście korzystania z internetu”, „wycofanie” – lista jest długa.
Choć mogłoby się wydawać, że tak ogólnikowe czynniki ryzyka radykalizacji umożliwiają zgłoszenie do Prevent niemalże każdej osoby, badania pokazują, że wszędzie, gdzie prawo pozostawia szerokie pole interpretacji, dochodzi do „największej dysproporcji i dyskryminacji”, ponieważ ludzie polegają na własnych stereotypach – widzimy, jak to się rozgrywa choćby na podstawie statystyk dotyczących liczby zatrzymań i przeszukań Czarnych mężczyzn. W przypadku Prevent ze względu na podtrzymywaną od dwóch dekad narrację „wojny z terroryzmem” żyjemy w rzeczywistości, w której w świadomości społecznej „terroryzm” funkcjonuje wyłącznie w skojarzeniu z osobami wyznającymi islam. W konsekwencji niejednoznaczność przesłanek zdefiniowanych przez Prevent sprawia, że ludzie są bardziej, a nie mniej, skłonni wskazać muzułmanina lub muzułmankę.
W instytucjach prywatnych, które nie są związane zapisami Prevent, zachęca się nawet do bardziej ogólnego nadzoru. Jak stwierdził pewien funkcjonariusz policji: wszystkich „od baristy w kawiarni do pracowników i pracownic wielkich korporacji” uczula się, „by byli naszymi oczami i uszami, kiedy nie ma nas na miejscu, i zgłaszali wszystko, co wydaje im się nie w porządku”. Ale to, co wedle norm zsekularyzowanej białej supremacji zrodzonej z kolonializmu „wydaje się nie w porządku”, to muzułmańskość jako taka. Weźmy na przykład hasło „Zobacz. Powiedz. Załatwione” z komunikatów w środkach komunikacji publicznej. Chociaż głos płynący z głośników niczego konkretnego nie sugeruje, wszyscy wiemy, z jakim „widokiem” należy się „rozprawić”, a z jakim nie.
Żyjemy w rzeczywistości, w której w świadomości społecznej „terroryzm” funkcjonuje wyłącznie w skojarzeniu z osobami wyznającymi islam. W konsekwencji niejednoznaczność przesłanek zdefiniowanych przez Prevent sprawia, że ludzie są bardziej, a nie mniej, skłonni wskazać muzułmanina lub muzułmankę.
Analogicznie nawet jeśli „radykalizacja” nigdy nie została w dokumentach rządowych precyzyjnie zdefiniowana, sposób, w jaki działa Prevent, dowodzi, że jest ona powszechnie rozumiana jako proces transformacji ze „zwykłych” muzułmanów i muzułmanek w terrorystów i terrorystki. To zaś kryminalizuje wszystkie osoby praktykujące islam, bo im bardziej muzułmański lub muzułmańska się wydajesz – czy to za sprawą ubioru, języka, zachowania, czy czegokolwiek innego – tym silniej jesteś postrzegany i postrzegana jako osoba skłonna do przemocy i tym baczniej będziesz obserwowany i obserwowana. Jak wspominał Moazzam Begg w rozmowie ze mną: „Na pierwszym przesłuchaniu w Kandaharze [amerykańskim centrum przesłuchań w Afganistanie] zapytali mnie, czy jeśli ktoś jest pobożny, to modli się pięć razy dziennie. Traktują bogobojność i modlitwę jako wyznacznik ekstremizmu lub terroryzmu. A teraz możesz prześledzić to od Kandaharu aż do Prevent”. Rasizm nie jest po prostu elementem Prevent, by można go było chirurgicznie usunąć – stanowi jego fundament.
Niemożliwy do zreformowania
Rząd z pewnością nie zgodziłby się z moją analizą. Jego przedstawiciele włożyli wiele wysiłku, by wykazać, że coraz więcej białych niemuzułmanów i niemuzułmanek zostaje zgłoszonych do Prevent, co ma dowodzić, że polityka ta nie dyskryminuje rasowo. Ale zostaje tu pominięta jedna ważna kwestia. Pozwolę sobie w tym miejscu zacytować Michelle Alexander:
W epoce daltonizmu rasowego nie ma już przyzwolenia społecznego na jawne granie kartą rasy w celu usprawiedliwienia dyskryminacji (…) więc tego nie robimy… Wykorzystujemy wymiar sprawiedliwości do etykietowania ludzi niebiałych jako „przestępców”, a następnie uruchamiamy całą machinę praktyk, które rzekomo odrzuciliśmy.
Rząd może się upierać przy tym, że Prevent nie zważa na kolor skóry, bo nie wskazuje wprost na nadzór muzułmanów i muzułmanek, jednak jego sposób działania osadzony jest w islamofobicznym kontekście, w którym „radykalizacja” kojarzona jest właśnie z nami.
Gdy biali ludzie zgłaszani są do Prevent, nie dzieje się tak, ponieważ są biali. Tymczasem osoby urasawiane jako muzułmanie i muzułmanki mogą zostać zgłoszone niezależnie od wszelkich innych czynników. Muzułmańskość jest tu „czynnikiem ryzyka”. Dlatego też niedawna zmiana wizerunku Prevent i promowanie go jako narzędzia zwalczania skrajnie prawicowego ekstremizmu „oraz” ekstremizmu islamistycznego zupełnie nie rozwiązuje kwestii rasizmu, leżącej u jego podłoża. Wręcz przeciwnie, ukrywa ów rasizm za językiem „ekstremizmu”, który przypisuje przemoc poglądom lub ideologii. Taka charakterystyka zawsze bazuje na uproszczeniach, zwłaszcza w przypadku rasistowskiej przemocy stosowanej przez skrajną prawicę, będącej bezpośrednim skutkiem polityki państwowej.
Gdy Tarek Younis, akademik i aktywista, pisał o strzelaninie w meczecie w Christchurch w Nowej Zelandii w 2019 roku, wysunął następujący argument: „By naprawdę przeciwdziałać przemocy skrajnej prawicy, musimy w pierwszej kolejności zastanowić się, jak to możliwe, że etnonacjonalizm i logika białej supremacji zostały tak znormalizowane, że dziś mogą cię nawet wynieść do rangi polityka”.
W rzeczy samej. Raport na temat masakry w Christchurch wykazał, że napastnik nie zradykalizował się, czytając treści na stronach internetowych skrajnej prawicy, jak spodziewało się wielu komentatorów. Po prostu był zapalonym użytkownikiem YouTube’a. Gdy kwestia ta wyszła na jaw, premierka Nowej Zelandii Jacinda Arden oświadczyła, że zwróci na to uwagę „bezpośrednio kierownictwu YouTube’a”, całkowicie pomijając przy tym fakt, że YouTube odzwierciedla trendy już obecne w społeczeństwie124. Gdyby Jacinda Arden to przyznała – albo też (na gruncie brytyjskim) zrobiłby to Boris Johnson – obnażyłoby to biały supremacjonizm, będący fundamentem rządów i państw, na czele których stoją. Uznanie większej liczby osób za „terrorystów” dalekie jest zatem od wyrównywania szans osób wyznających islam; to po prostu usprawiedliwienie dla poszerzania systemów nadzoru, które i tak są już urasowione, przez co nadal będą działać na naszą szkodę.
Kryminalizowanie rasistowskich i islamofobicznych jednostek za pomocą programu Prevent lub legislacji przestępstw z nienawiści nigdy nie wyeliminuje pierwotnej przyczyny tych form przemocy, ponieważ narzędzia władzy państwowej nie mogą i nie będą służyć w opozycji do państwa.
Zwiększanie podatności na skrzywdzenie
Channel [Kanał] to nazwa Programu Deradykalizacji prowadzonego przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w którym zobowiązane są uczestniczyć osoby zgłoszone do Prevent. Jednak 90 procent z nich nigdy do Channel nie trafia; większość odsyłana jest do instytucji zdrowia psychicznego, opieki społecznej lub wsparcia edukacyjnego. Oznacza to, że do programu Prevent ludzie są generalnie zgłaszani, bo kryminalizowane są ich narażenie na marginalizację i potrzeba pomocy. Zatem choć Prevent przedstawiany jest jako narzędzie ochronne, rozmywa on granicę między troską o osoby podatne na krzywdę a traktowaniem ich samych jako szkodliwych, co z kolei sprawia, że stają się jeszcze bardziej bezbronne.
Choć Prevent przedstawiany jest jako narzędzie ochronne, rozmywa on granicę między troską o osoby podatne na krzywdę a traktowaniem ich samych jako szkodliwych, co z kolei sprawia, że stają się jeszcze bardziej bezbronne.
Jako przykład można przywołać sytuację, w której psychiatra zgłosił do Prevent dwóch swoich pacjentów, muzułmanów cierpiących na schizofrenię paranoidalną. Przyznał, że żaden z nich nie stanowił zagrożenia i obaj byli ciężko chorzy, ale ich pochodzenie etniczne i wyznawana religia skłoniły go do takiego ruchu. Wyjaśnił, że jedyną metodą leczenia tak silnej paranoi jest podawanie leków przeciwpsychotycznych w połączeniu z budowaniem długotrwałych relacji opartych na zaufaniu. Zauważył przy tym, że „nie ma wątpliwości co do tego, że zaaranżowanie przez nas spotkania, podczas których [pacjent] porozmawia z funkcjonariuszem policji z programu Prevent, spowoduje regres w kilku obszarach… A jego podejrzliwość względem usług w zakresie zdrowia psychicznego nasili się poprzez nasze powiązania z policją”. Opieka nad pacjentem szczególnie narażonym została istotnie zaburzona.
W innych przypadkach zgłoszenia do Prevent nie tylko przyczyniały się do wzrostu podatności na skrzywdzenie, lecz stawały się jej bezpośrednim powodem, co skutkowało zwłaszcza kłopotami ze zdrowiem psychicznym, takimi jak wystąpienie silnych zaburzeń obsesyjno‑kompulsywnych. Ponadto muzułmanie i muzułmanki szukający wsparcia w zakresie zdrowia psychicznego mierzą się z podejrzliwością ze strony terapeutów i terapeutek, a to ogranicza ich zdolność do swobodnej wypowiedzi. W swoim eseju w zbiorze Cut From The Same Cloth? [Ulepieni z tej samej gliny?] SophieWilliams opisuje, jak terapeutka z miejsca ją do siebie zraziła, gdy zaproponowała jej: „Jednym z mierzalnych efektów powodzenia terapii może być to, że poczujesz się komfortowo, jak będziesz zdejmować swój nikab w miejscach publicznych”. Sophie pomyślała wtedy: „Pierwsze spotkanie, a ja już czuję się tak, jakbym musiała przekonywać moją terapeutkę, że nie jestem niebezpieczna”.
Program Prevent nieodwracalnie podkopał poczucie bezpieczeństwa muzułmanów i muzułmanek oraz ich stosunek do pomocy socjalnej i służb publicznych. Zamiast udzielać nam wsparcia, instytucje nas kryminalizują, tym samym sprawiając, że otrzymujemy opiekę niższej jakości. W efekcie ludzie rzadziej szukają pomocy ze strachu przed dodatkowym ryzykiem, jakie to ze sobą niesie. Za przykład może posłużyć opisany przez organizację Medact przypadek muzułmańskiego ucznia, który został zgłoszony do Prevent za oglądanie filmików w internecie. W konsekwencji, gdy w późniejszym czasie zdiagnozowano u niego zaburzenia rozwojowe, trudniej było uzyskać dla niego odpowiednią pomoc, ponieważ rodzina nie darzyła szkoły zaufaniem na tyle, by powiadomić placówkę o diagnozie.
Świadomość, jak niewiele potrzeba, by zostać zgłoszonym do programu na podstawie jakichkolwiek przejawów twojej tożsamości, stanowi środek przymusu wobec wszystkich osób praktykujących islam. Krajowy Związek Nauczycielstwa oraz Krajowy Związek Studencki zwracają uwagę na to, jak bardzo Prevent alienuje muzułmanów i muzułmanki w szkołach i na uczelniach poprzez narzucanie autocenzury w dyskusjach. Zmuszani są oni do bezustannego analizowania, jak ich słowa i czyny zostaną odczytane przez pryzmat urasowionej podejrzliwości. Jak to będzie wyglądało, gdy wypożyczę tę książkę z biblioteki? Czy wydamy się komuś niebezpieczni, jeśli udamy się grupą do pokoju modlitw? Jak zostanie odebrana moja opinia na temat polityki zagranicznej? A co, jeśli zacznę zakrywać włosy? To, czy ktoś ma czy nie ma nic do ukrycia, nie ma tu nic do rzeczy; to „muzułmańskość” naraża osoby wyznające islam na podejrzliwość ze strony innych.
Sytuacja ta staje się jeszcze bardziej złowroga z powodu przekształcania wszystkiego, w tym wrażliwości psychicznej i emocjonalnej, w „czynniki ryzyka”. W ten sposób Prevent maskuje uwarunkowania strukturalne zwiększające podatności i obwinia ofiary, a więc jednostki, które jej doświadczają. Jak ujął to w rozmowie ze mną Tarek Younis: „W warunkach kapitalizmu ograniczanie ryzyka oznacza maksymalne zwiększenie wydajności i produktywności. Choć technicznie cięcia budżetowe w obszarze pomocy społecznej narażają ludzi na wyższe »ryzyko«, rząd jednocześnie indywidualizuje odpowiedzialność za »adaptacyjność«, oddzielając ją zupełnie od warunków materialnych”.
Nasuwającym się w tym kontekście przykładem jest stanowisko rządu, zgodnie z którym czynniki ryzyka radykalizacji wzmogły się przez pandemię COVID-19, czyli przez „brak perspektyw i bezrobocie, wzrost nieufności wobec rządu, większą izolację społeczną”. Język indywidualnego „ryzyka” odpolityczniał problemy, które bardziej adekwatnie byłoby określić mianem „niechęci rządu do zapewnienia finansowego wsparcia podczas pandemii” lub „priorytetyzowania kapitału ponad ludzkie życie”. Jednak takie ujęcie problemu groziłoby tym, że opresyjne warunki społeczno-ekonomiczne zaczęłyby się jawić jako przyczyny krzywdy. Język „ryzyka” używany jest zatem po to, by je ukryć i móc kryminalizować ludzi, w których one uderzają.
Biorąc to wszystko pod uwagę, okazuje się, że Prevent stanowi jeszcze jeden mechanizm, który wikła ludzi w splątaną sieć bezpieczeństwa narodowego. Każda osoba zgłoszona do Prevent pozostaje w tajnych policyjnych bazach danych przez maksymalnie siedem lat, co z kolei może prowadzić do antyterrorystycznych interwencji w przyszłości, nawet po umorzeniu sprawy.
Prevent stanowi jeszcze jeden mechanizm, który wikła ludzi w splątaną sieć bezpieczeństwa narodowego.
Prevent Watch, oddolna organizacja wspierająca ludzi mierzących się z polityką Prevent, poinformowała mnie, że w wyniku zgłoszenia dziecko może zostać negatywnie ocenione przez pracownika opieki społecznej, czego następstwem może być „realna lub potencjalna groźba odebrania dziecka rodzicom”. Niektórym na lata zamrażano dostęp do środków finansowych lub też poddawano ich ciągłym przeszukaniom i przesłuchaniom. Aspekt przechowywania danych również nasuwa pytanie o to, w jaki sposób Prevent może wpływać na perspektywy zgłoszonych, w tym na ich przyszłą edukację i karierę.
Karanie dysydentów
W 2017 roku prezentacja mająca pomóc kadrze uniwersyteckiej wypełniać obowiązek związany z Prevent zawierała listę poglądów, na które należy zwracać uwagę. Znalazły się wśród nich „sprzeciw wobec programu Prevent” sam w sobie, a obok niego „wyrażanie poparcia dla Palestyny” oraz „krytyczne podejście do wojen na Bliskim Wschodzie”. Włączenie tych punktów do czynników ryzyka umożliwiło rządowi kontrolowanie opinii niezgodnych z jego agendą. To zaś czyni potencjalnie nielegalnym samo krytyczne myślenie, nie mówiąc już o wolności wypowiedzi i zaangażowaniu w działalność polityczną.
Na przykład w odpowiedzi na wzrost widoczności przemocy państwa Izrael wobec Palestynek i Palestyńczyków w maju i czerwcu 2021 roku miliony ludzi wzięły udział w największych protestach solidarnościowych, jakich Wielka Brytania nie widziała od lat . Lecz dziesiątki uczniów i uczennic, którzy manifestowali wówczas solidarność z Palestyną poprzez noszenie flag lub publikowanie informacji w mediach społecznościowych, zostało zgłoszonych do Prevent przez swoje szkoły. Tym samym zostali oni ukarani za zajęcie politycznego stanowiska wobec niesprawiedliwości – stanowiska, które w tym czasie zajmowały miliony ludzi na całym świecie.
Przeczytaj też: Palestyńczycy, naród zakładników
Niektóre czynniki ryzyka wymieniane przez Prevent w odniesieniu do młodych ludzi odnoszą się bezpośrednio do „uznawania czegoś za prześladowanie na tle religijnym lub rasowym”. Zapis ten sugeruje, że rasizm i islamofobia nie są rzeczywiste, lecz uznaniowe, a rozpoznanie ich miałoby być oznaką radykalizacji, zaś sprzeciwianie się im wyznacznikiem przyszłego terroryzmu. Te czynniki uderzają zwłaszcza w muzułmanów i muzułmanki, którzy organizują się i protestują przeciwko polityce państwa, imperializmowi oraz rasizmowi, piętnują bowiem tego typu działania jako niebezpieczne. Próby tłumienia antyrasistowskiego i antyimperialistycznego oporu, również u dzieci, to pozostałość po epoce kolonialnej.
Każda osoba zgłoszona do Prevent pozostaje w tajnych policyjnych bazach danych przez maksymalnie siedem lat, co z kolei może prowadzić do antyterrorystycznych interwencji w przyszłości, nawet po umorzeniu sprawy.
W odróżnieniu od bardziej jednoznacznej polityki przeciwdziałania i tłumienia buntu opisanej w poprzednim rozdziale w Prevent wybrzmiewają echa legislacji łączących konkretne urasowione ciała z konkretnymi przestępstwami, by usprawiedliwić nadzór o charakterze zapobiegawczym. Przykładem tego jest przegłosowana w 1871 roku przez Wielką Brytanię pierwsza z wielu podobnych regulacji Ustawa o plemionach przestępczych (Criminal Tribes Act; CTA), która klasyfikowała 13 milionów ludzi w Indiach jako urodzonych przestępców. Ich przodkowie i przodkinie mieli rzekomo predylekcje do „przestępczości od niepamiętnych czasów”, więc oni sami również byli „predestynowani… do popełniania przestępstw” oraz wychowywania potomków o przestępczych zapędach.
To pozwalało Wielkiej Brytanii aresztować, izolować i rozdzielać społeczności wedle uznania, ograniczając ich prawo do przemieszczania się i przypisując je do wykonywania ciężkich prac. Urasawiający język z 1871 roku mógłby posłużyć za przykład, jak dziś postrzegane są w Wielkiej Brytanii osoby Czarne oraz muzułmanie i muzułmanki: mają inklinacje do przestępczości i terroryzmu, potrzebują zatem ucywilizowania i interwencji.
Brytyjskie przepisy dotyczące zatrzymań i przeszukań rzeczywiście wywodzą się z Ustawy o plemionach przestępczych i stosowane są jako narzędzie kontroli urasowionych ludzi wewnątrz kraju, zwłaszcza od czasów antyrasistowskich protestów w latach 80. ubiegłego wieku. W regulacjach tych uwidacznia się logika odziedziczona również po brytyjskiej Ustawie o włóczęgostwie (British Vagrancy Act) z 1824 roku, która uprawniała policję do aresztowania ludzi ubogich i w kryzysie bezdomności „jako podejrzanych o prawdopodobieństwo popełnienia wykroczenia”.
Spuścizną tejże ustawy, jak również Ustawy o plemionach przestępczych, jest uznanie praktyki przypisywania określonych przestępstw do poszczególnych jednostek za skuteczną metodę pozwalającą na rozszerzony i nieuzasadniony nadzór. Poprzez demonizację grup ludzi i uznawanie ich za z natury skłonnych do przestępstw odstępujemy od uznania białej supremacji, przemocy policji i kapitalizmu jako zwiastunów przemocy społecznej.
Przeczytaj też: Czarna skóra, białe maski
Prevent wyrasta z tych właśnie projektów. Stworzony, by zapobiegawczo kontrolować urasowione „przestępstwo” radykalizacji, umożliwia państwu przypisanie politycznego nieposłuszeństwa, antyrasistowskiego i antyimperialistycznego oporu oraz wielu innych [przejawów sprzeciwu] zwyczajnie jako wrodzonych skłonności wyznawców i wyznawczyń islamu do ryzykownych zachowań i ekstremizmu.
Historia, z której wywodzi się Prevent, pokazuje nam, że przymusowa, urasawiająca logika nie ogranicza się wyłącznie do jednej grupy ludzi. Może być stosowana wciąż i wciąż od nowa, wedle uznania władz. I choć program ten uderza przede wszystkim w muzułmanki i muzułmanów, już został wykorzystany do inwigilacji aktywistek i aktywistów działających na rzecz ochrony środowiska oraz ruchów studenckich ze względu na ich „radykalizację” i „ekstremizm”. Został też zreplikowany, by nadzorować inne urasowione przestępstwa. Na przykład Zarządzenie dotyczące zapobiegania przestępstwom z użyciem noża z 2019 roku (The Knife Crime Prevention Orders of 2019) umożliwia władzom państwowym wprowadzenie godziny policyjnej, ograniczanie prawa do przemieszczania się, a nawet pozbawienie praw rodzicielskich, by zapobiec „przestępstwom z użyciem noża” w przyszłości. Dotyczy to każdej osoby, która „według przekonania policji regularnie nosi przy sobie nóż”; co z kolei nieproporcjonalnie częściej uderza w Czarną młodzież.
Prevent czyni też nadzór o wiele bardziej wszechobecnym niż wcześniej wprowadzone uprawnienia do zatrzymań i przeszukań, ponieważ nie obejmuje wyłącznie działań policji. Wręcz przeciwnie, mobilizuje całe społeczeństwo do prewencyjnego sprawowania kontroli, zachęcając nas wszystkich, byśmy odwrócili wzrok od struktur i historii, które owe warunki społeczne kształtują, i zamiast tego skupili się na postrzeganiu urasowionych ludzi jako „niebezpiecznych”.
Przełożyła Aleksandra Szymczyk
Fragment pochodzi z książki Sterroryzowani. W pułapce islamofobii Suhaiymah Manzoor-Khan, która ukazała się nakładem wydawnictwa Tajfuny. Książkę można zamówić na stronie wydawnictwa.