Wersja audio
Z Agnieszką umawiam się na warszawskim Bemowie – na ósmą rano, żebyśmy mogli porozmawiać, zanim jej wujek się obudzi. Powinniśmy mieć przynajmniej pół godziny. A może znacznie więcej, wczoraj na przykład spał do jedenastej.
Nie mamy ani minuty.
– Wujek się chyba obudził. – Agnieszka zrywa się, nawet nie zdążyliśmy wziąć łyka kawy. – To ja go zaprowadzę do łazienki. A jak pan chce obserwować wujka, to proszę. – Stawia przede mną niewielki monitor w białej obudowie. Widzę w nim czarno-biały, niewyraźny obraz pokoju. Kamera skierowana na łóżko z wiercącym się mężczyzną.
– Wujek, wstawaj. – słyszę w głośniczku. – Tu są kapcie. Zimno ci? Chcesz coś ciepłego? Zaraz ci przyniosę szlafrok. Będziemy się myć, idziemy do łazienki. O, coraz lepiej, wstań. Dobra, usiądź bezpiecznie. Jak skończysz, to nas zawołasz.
Po dziesięciu minutach Agnieszka przyprowadza wujka do kuchni. Tadeusz, rocznik 1939, jest inżynierem budowlanym, a z zamiłowania bioenergoterapeutą i radiestetą. Ostatnio używa głównie dwóch słów: „odebrać”, bo przez pół życia odbierał budowy, i „zabezpieczać”, bo kiedy skończył z budowlanką, został agentem ubezpieczeniowym. Siada na wózku inwalidzkim przy stole i zaczyna mówić od razu, jakbyśmy się dobrze znali:
– U pana dobrze?
– Dobrze.
– U mnie też dobrze. Kładę się spać i cześć!
Zsuwa z głowy czapkę.
– Swędzi cię? – pyta Agnieszka. – Wujek uwielbia czapki, szczególnie wełniane, nawet latem.
Tadeusz chwyta ilustrowaną książeczkę dla trzylatków.
– Bardzo ładne – zauważa. Oglądamy. Na dłużej zatrzymuje się przy ilustracjach przedstawiających różową różę i świnkę.
– To też bardzo ładne! – Odkłada książeczkę, sięga po inną.
Agnieszka na chwilę wychodzi, a ja czytam Tadeuszowi o farmie.
– Bardzo ładne, bardzo – chwali i przerzuca karty książki. – Jedziemy dalej? – pyta za każdym razem.
W radiu leci Mambo Italiano i Tadeusz zaczyna poruszać nogami. Ma pociągłą twarz, lekko spiczasty nos, włosy ogolone na jeżyka, kilkudniowy zarost i rubaszny śmiech. Musiał być przystojny. Teraz, kiedy podryguje z uśmiechem przy Mambo , widzę tego młodzieńca, o którym opowiada mi Agnieszka, niestrudzonego podrywacza, warszawskiego birbanta. Jego żona zmarła ćwierć wieku temu, ale nie tak dawno, już chory, przeżywał kolejny romans, ze znajomą sprzed lat. …