numer styczniowy
Newslettery
Rzeczywistość
Felietony
Idee
Posłuchaj
Kultura
Opowiadanie
Wiele rzeczy w ich szkole mogło wkurzać – spódnice do kostki, szpitalny zapach, zmurszała dyra, modlitwy, wuef, nuda. Lecz anglistka, pani Wamp, zwana „ostatnią zakonnicą”, budziła raczej litość niż pogardę. Była to stara panna, która nigdy nie wyprowadziła się z rodzinnego domu. Opiekowała się matką, która od trzydziestu lat stała nad grobem, ale wciąż nie umarła. Mieszkały we dwie w obskurnej kamieniczce przy jednej z uliczek odchodzących od Main Street. W swojej torbie pani Wamp nosiła mnóstwo próbek tapet i wzorników kolorów, z których nigdy nie skorzysta. Była postacią tragiczną, choć raczej tego nie dostrzegała. Miała wytworne maniery i upodobanie do długich, dziwacznych słów – „banialuki”, „tromtadracje”, „zaambarasowany” – które były jak powłóczyste jedwabie znalezione w pudle na strychu prababci. Sama jednak nie ubierała się powłóczyście. Nosiła drelichy w zestawie z falbaniastymi bluzkami, który to styl Elaine ochrzciła mianem „wiktoriańskiej stacji benzynowej”.