numer grudniowy
Newslettery
Rzeczywistość
Felietony
Idee
Posłuchaj
Kultura
Opowiadanie
Palce próbują, ale guzik mały, niełatwo go chwycić – taki sprytny. Patrzy w okno. Coś tam się porusza, gałęzie – zielone, pierzaste – falują w wolnych pochyłach. Na balkonie trzeba pozamiatać, suche kwiaty oberwać, myśli. Przerwana czynność wzywa, guzik. Palce chwytają, niezgrabnie, usztywnia jej się ciało, rezygnuje, zostaje załamać ręce, na chwilę, i zostawić bluzkę z rozpiętym guzikiem. Wychodzi na balkon. Wietrznie, więc bluzka się trochę nadyma, a trochę przywiera do ciała. Włosy lekkie, cienkie, podnoszą się i kładą na jedną stronę. Jak młode zboże, tylko zupełnie białe. Jest jeszcze w majtkach, nogi gołe, stopy bose, czuje piasek na skórze, paprochy się przyczepiają, nie lubi tego. Stojąc tak, wygląda trochę jak mała dziewczynka, tylko taka duża i stara. Bierze miotłę, pozamiatać miała, ale to drzewo kotłuje się całe i coś do niej mówi. Zastyga więc, mruży oczy, żeby lepiej zobaczyć, usłyszeć, lecz nic tam nie ma poza ruchem. Co ja miałam? Pozamiatać.