numer wrześniowy
Newslettery
Rzeczywistość
Felietony
Idee
Posłuchaj
Kultura
Opowiadanie
Jakże bezgłośnie mrok spowija drzewa czereśni. Zbiera ostatnie liście, a one wcale mu się nie opierają, tylko przyjmują ciemność szeptem. Znużona, dzień prawie za nią, tyle jeszcze do zrobienia przed snem, dzieci usadowione w salonie, to uczucie chwilowego wytchnienia przy szybie. Patrzy na ciemniejący ogród i pragnie zespolić się z tą ciemnością, wyjść na zewnątrz i położyć się razem z nią, leżeć pośród opadłych liści i czekać, aż noc przeminie, a potem obudzić się o brzasku i powstać na nowo wraz z nadejściem poranka. Ale to pukanie. Słyszy, jak wdziera się w jej myśli, ostry, natarczywy stukot, marszczy czoło, tak zdecydowane jest każde uderzenie. I wtedy Bailey też zaczyna pukać w szklane drzwi do kuchni, woła ją, mamo, wskazuje na korytarz, nie odrywając wzroku od ekranu.