numer majowy
Newslettery
Rzeczywistość
Felietony
Idee
Posłuchaj
Kultura
Opowiadanie
Ktoś ostatnio zapytał, jak to się w ogóle zaczęło. Voilà: wyszła jakby zewsząd. Z wnętrza tego wszystkiego, z czego składa się to miasteczko, a tworzy je głównie powietrze. Wyszła nagle i jakby wstrzymała na chwilę wszelki ruch poza sobą, bo jej obliczenia okazały się błędne, a pociąg już wjeżdżał na peron, daleko, po drugiej stronie torowisk – a w inny sposób nie ma bola, żeby zdążyć. A akurat w ten dzień nie można się spóźnić. Jej szpilki wybijały na klawiszach betonowych płyt melodię do tej sceny. Wtedy ją zobaczyłem, ale ona z wyprzedzeniem, niby bojąc się, że ktoś ją na tym oszustwie z wstrzymaniem czasu przyłapie, zapytała: