numer sierpniowy
Newslettery
Rzeczywistość
Felietony
Idee
Posłuchaj
Kultura
Opowiadanie
Niedokończony sen uleciał szybko jak urodzinowy balonik. Chciałam przytrzymać go jeszcze przez chwilę, ale w jasności dnia trudno było się do niego dostać. Nakryłam twarz podniesionym z podłogi swetrem. W ciemności i cieple wspomnienie snu wyrastało powoli jak drożdżowe ciasto. Wiem, że pod powiekami uwięziłam znajome postaci i zdarzenia, ale nie potrafiłam ich nazwać, ani odczytać. Całe znaczenie nocy wymykało się jak obraz z wyciągniętej na światło kliszy. Kolejny dzień zaczął się od niedosytu. Na szczęście wciąż leżało. Na szafce nocnej nieco wymięty skrawek papieru dociskała szklanka. Mój dowód, mój bilet kochany. Nie chciałam go nikomu oddać w obawie, że przepadnie. Nie dam, bo jeszcze mi zabiorą i anulują. Taka niewielka karteluszka, a ile nadziei się z nią wiązało. Wygładziłam brzegiem dłoni świstek papieru, jeszcze raz prześledziłam wzrokiem, wreszcie delikatnie odłożyłam na miejsce i wstałam.